Dzisiejsza propozycja to strój idealny na zbliżające się ferie, weekendowe wycieczki i spacery. Choć w ostatnich latach klimat zauważalnie się zmienia i na śnieg bardziej można liczyć w kwietniu niż styczniu, to jednak sporo z nas decyduje się na wyjazdy w góry. Kożuch, wełniany golf, bardzo wygodne skórzane botki kowbojki , długi szal we wzór norweski - i tym sposobem możemy wyglądać modnie i wygodnie.
Jesienią często tracimy energię, pogarsza nam się nastrój, popadamy w zadumę, tęsknimy za słońcem i długimi dniami. Jesienna chandra nie jest miłym uczuciem. Trzeba czymś wypełnić czas, by nie popaść w zbytnie otępienie. Ciekawy film, książka, dobre jedzenie, spacer czy rozmowa z bliską osobą może skrócić nam to oczekiwanie. Ja jesienią i zimą nadrabiam zaległości filmowe, umawiam się na pizzę ze znajomymi i czytam książki popijając gorącą herbatą z cytryną. W ubiorze natomiast znacznie częściej wybieram miłe w dotyku tkaniny i jesienne kolory, ani zbyt jaskrawe, ani zbyt stonowane i smutne.
Jak sobie radzić na początku jesieni by nie przeskoczyć od razu w ciepłe zestawy? Warto pomyśleć o przejściowym płaszczyku, o kroju żakietu. Przyda się na chłodniejsze dni, zarówno do spodni jak i do spódnic.
Pozostanę jeszcze chwilowo przy wygodnych zestawach, bo to zazwyczaj takie, w których najczęściej na co dzień chodzimy. Jeansy rurki połączyłam z brązami. Postanowiłam zaprezentować Wam jeszcze raz jedną z lnianych koszulek (Esmara/Lidl), gdyż w praktyce nosi się je znakomicie tym razem w duecie z letnim szalikiem.
Styl marynarski to prawdziwy klasyk letnich miesięcy i nie musi kojarzyć się wyłącznie ze zwykłym, nudnym, bawełnianym t-shirtem w granatowe paski.
Wiosną podobnie jak i jesienią najchętniej sięgam po ciekawe, oryginalne ubrania. Lubię łaczyć je w interesujące zestawy. Uwielbiam retro oraz streestyle, ale taki bardziej użytkowy - w którym będzie można się czuć nie tylko intrygująco, ale i wygodnie.
Zastanawiałyście się dla kogo tak naprawdę się ubieracie? Dla siebie? Znajomych? Przyjaciół, koleżanek czy kolegów z pracy czy szkoły? Dla chłopaka, męża... A może dla tych wszystkich nieznajomych, których codziennie mijacie na ulicach, w autobusach, galeriach handlowych, restauracjach, kinach. Czy bardziej ubieramy się dla kobiet czy mężczyzn?
Wiosna zachęca nas do eksperymentowania z kolorami. Przedstawiam codzienny look z pazurem w postaci kolorystycznej dominanty.
Koszula w stylu retro z kokardą, której geometryczny print nawiązuje do pop artu i mody z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Do tego granatowe spodnie i elegancki płaszcz, jako tło, na którym można odpowiednio wyeksponować barwny wzór.
Ostatnio sporo było miękkich i otulających dzianin w codziennych propozycjach: ciepły kardigan, długi golf i dwa poncha. Uważam, że o każdej porze roku, nawet tej najmniej lubianej możemy na co dzień nosić ubrania ciekawe a nawet intrygujące. Tym razem będzie nieco inaczej - bardziej kobieco i niecodziennie, z nutką retro.
Dziś kolejne asymetryczne poncho z golfem, którego urok tkwi w marszczeniu, melanżowej kolorystyce oraz grubym ściegu w różnych kierunkach.
Idzie wiosna, wraz z nią odzyskujemy energię, zaczynamy snuć wakacyjne plany, budzimy się do życia, robimy wiosenne porządki w szafach i mieszkaniach, zmieniamy garderobę. Ale czy to właśnie te porządki są najważniejsze?
Uwielbiam "geometrię" w ubraniach. Każda linia, każdy podział, każde cięcie, sposób szycia, każdy rytm, może zbliżyć nas lub oddalić od idealnych proporcji, może zamaskować to, co chcemy ukryć lub wyeksponować to, co chcemy pokazać. Dlatego tak uwielbiam dobrze uszyte (i skrojone!) płaszcze i marynarki.
Wyjazd na narty trochę mnie rozleniwił i ciężko wrócić do normalnego
trybu życia. Po nartach (ale również na weekendowy spacer) najlepiej
sprawdzają się wygodne i niekrępujące ruchów zestawy.
Głównym elementem mojego zestawu jest jasnobeżowy płaszcz. Wybrałam do niego wełniany, kremowy golf, momsy z czasów studenckich i botki.
Często odczuwam niedosyt gdy nie zaprezentuję kilku wariantów jednego
zestawu. Ale tym razem postanowiłam to zmienić. Zgodnie z zapowiedzią,
druga odsłona płaszcza. Zamiast beretu - kapelusz, zamiast czarnych
botków, szalika i torebki pojawiły się elementy w odcieniach brązu.
Uwielbiam zarówno styl francuski jak i angielski. Trochę bliżej mi do francuskiej prostoty, niewymuszonej elegancji i wygody, ale w miesiącach jesienno-zimowych trudno jest mi się oprzeć angielskiej klasyce, tym wszystkim kratom, miękkim tweedom, wełnianym golfom i pięknym kolorom. Tym razem będą dwa w jednym.
Szary płaszcz, szary szal, szary sweter, szare rękawiczki, szare buty. Dlaczego lubimy total looki? Im więcej tego samego koloru mamy na sobie tym bardziej jesteśmy odbierane jako spójna całość, jest mniej cięć sylwetki i łatwiej o zachowanie proporcji. Dlatego m.in. niskim osobom poleca się nosić jednolite kostiumy, albo przynajmniej w bardzo podobnych odcieniach, bo to pozwala wydłużyć optycznie sylwetkę.
Płaszcz JASS, który prezentowałam jakiś czas temu, posłużył mi do kolejnej stylizacji, w której ostatnio bardzo często chodzę na co dzień.
Dzisiejsza stylizacja od razu skojarzyła mi się z piosenką Grzegorza Turnaua, której słowa możecie przeczytać poniżej. Tekst w pewnym sensie odnosi się i do mojego życia, bo przez ponad 40 lat "nie wyściubiłam nosa" poza moje miasto, a nawet poza ten sam dom. Natomiast smutno mi bardzo, że miasto, w którym dorastałam, uczyłam się i studiowałam ostatnio w tak szybkim tempie się zmienia. Coraz bardziej go nie poznaję.