Można w szafie nie mieć wielu rzeczy, ale na brak białej koszuli nie
można sobie pozwolić. Była wymieniana jako jeden z trendów mijającego
sezonu, ale przecież ona nigdy nie wyszła z mody.
"Małe rzeczy ... ale nie ma nic większego, prawda?", to cytat z jednego z moich ulubionych filmów, Vanilla Sky. Biegniemy przez życie do "wielkich" rzeczy: sukcesów, karier, wypasionych samochodów, pięknie urządzonych domów, i tak pędząc po naszej autostradzie życia, zabudowanej ekranami (dosłownie i w przenośni) nie jesteśmy w stanie dostrzec tych małych rzeczy, które codziennie przelatują obok nas. A przecież bez nich nic nie ma sensu!
Czy przed wyjściem z domu często wpadacie w panikę i po głowie chodzi Wam myśl "Nie mam co na siebie włożyć"? Ja w zasadzie nie mam z tym problemu. W zasadzie, bo nie przepadam za przygotowaniami do uroczystych wyjść, zwłaszcza gdy mam się ubrać na ostatnią chwilę. Wówczas pół szafy ląduje na łóżku, a po kilku przymiarkach i tak wychodzę w przysłowiowej małej czarnej.
Tym razem miejski look w luźnym wydaniu, idealny na nadchodzące
tygodnie, które zapewne większość z nas spędza już po urlopie, wpadając w
tryby codzienności. Pomocny będzie niezastąpiony bawełniany t-shirt,
który nada nam swobody, odejmie lat, a odpowiednio
zestawiony pozwoli wyglądać efektownie i elegancko.
Szorty, to jeden z najwygodniejszych (przynajmniej dla mnie) elementów letniej garderoby - są praktyczniejsze od spódniczek, a spełniają te same funkcje. Tym razem prezentuję je w eleganckim wydaniu, w stonowanym karmelowym kolorze.
Żabot to ozdoba z marszczonej tkaniny przypinana lub przyszywana pod szyją z przodu koszuli, bluzki czy sukienki. Historia żabotu ma już swoje lata i sięga XVII wieku. Pierwotnie stanowił on część stroju męskiego na dworach królewskich. I nie bez powodu, bo żabot nadaje elegancji, pewności siebie, a nawet trochę wyniosłego charakteru (do dziś sędziowie czy prokuratorzy noszą przy togach żaboty).