Jednym z trendów przewijających się w kolekcjach na wiosnę i lato są
metaliczne i błyszczące tkaniny. Postanowiłam więc trochę błysnąć sama.
Dzisiejsze menu: wełniana marynarka w pepitkę z Zary, cygaretki, czarny golf i dla ożywienia bardziej kolorowe dodatki, czyli pomarańczowy szal również z Zary, kopertówka i skórzane buty na koturnie. Jest recepta na szybki i komfortowy ubiór do pracy czy na miasto.
Pogoda miksuje jak wprawny DJ. Takiego słońca w lutym to ja dawno nie widziałam. Było tak ciepło, że nawet widoczny na zdjęciach wiatr nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie - dodał uroku. Mąż przeglądając zdjęcia stwierdził, że jedne wyglądają jak robione we Włoszech, a drugie jak w brazylijskich slumsach. Przydały się nawet okulary przeciwsłoneczne kupione za 8zł - są tak fajne i jakościowo dobre, że cena wydaje się śmieszna.
Zauważyłam, że na Instagramie najwięcej polubień mają moje "szaraki" a skoro tak, to postanowiłam zrobić kolejną przerwę od kolorów/wzorów i oto taka zwykła miejska stylizacja. Wygodna i całkiem ciepła, nadaje się na taką zimę jak tegoroczna.
Tym razem wpadł mi w ręce szeroki, zamszowy pasek z lat 70-tych. Tak mi się spodobał, że postanowiłam pod niego zrobić całą stylizację. Dokładnie tak - wszystkie elementy garderoby dopasowałam właśnie do niego. Wyzwanie? Ja lubię wyzwania :)
Gdy pokazuję Wam coś nowego w super cenie, jestem zadowolona; gdy pokazuję coś wyszperanego z szafy w połączeniu z czymś nowym, a całość wygląda atrakcyjnie to jestem szczęśliwa; a gdy pokazuję coś zrobione prawie z niczego, to jestem dumna, że beż żadnych wydatków i małym nakładem pracy powstało coś fajnego. Dziś taka właśnie stylizacja.
Poncza w tym sezonie pomimo ciepłej zimy nie zdobyły zbyt dużej popularności, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Częściej widuję je na wieszakach sklepowych niż na ulicach. Szkoda, bo ten rodzaj okrycia uważam za bardzo atrakcyjny, uniwersalny i posiadający szereg zalet, a w sklepach zarówno stacjonarnych jak i internetowych można wybierać spośród naprawdę wielu ciekawych wzorów i kolorów.
Wszystko zaczęło się od impulsu. Pod koniec zeszłego roku mąż polecił mi Pinterest, gdzie oprócz zdjęć mody i architektury lubiłam przeglądać tablice z cytatami. "Za rok od teraz będziesz żałowała, że nie zaczęłaś dzisiaj". Ten szczególnie mi się spodobał i gdy pokazałam go mężowi, zapytał "No to kiedy w końcu założysz tego bloga?".
W dalszym ciągu pozostaję w klimatach retro - miks trendów z przeszłości z teraźniejszością + detal z dawnych lat. Przeglądając zdjęcia z tej sesji nasunęło mi się skojarzenie ze starymi francuskimi katalogami mody, które oglądałam ponad 30 lat temu, gdy byłam mała. Przypomniały mi się również filmy z tamtych lat, głównie z Beatą Tyszkiewicz - stąd też taki tytuł posta.
Jak już wiecie, ja bez koloru długi czas nie potrafię wytrzymać, a ostatnimi, stonowanymi stylizacjami trochę uśpiłam Waszą czujność. Czas spokojnych szarości i czerni wraz z zimą dobiega dla mnie końca. Czas wykorzystać tą piękną paletę barw jaką daje nam świat!